Poranek jest dość przyjemny, ponieważ tym razem budzą mnie promienie słoneczne. Z uśmiechem na twarzy, unoszę swój ciężki tyłek z łóżka i odsłaniam lustro, które odbija dość nieciekawy widok mojej osoby. Poczochrane włosy i zaśliniona twarz, to na pewno nie to, co chciałabym ujrzeć rano. Zerkam na zegarek i widząc,że mam jeszcze dość dużo czasu, postanawiam więc wziąć długi prysznic, przy okazji doprowadzając się do porządku. Schylam się do dolnej szafki, skąd wyciągam swój codzienny, czarny mundur. Podśpiewując coś pod nosem, udaję się do łazienki. Zamykam drzwi na klucz, a gdy już jestem pewna, że nikt nie zakłóci mojej prywatności, zsuwam z siebie piżamę i taka, jaką mnie stworzono, czyli naga wchodzę pod prysznic. Wzdrygam się, gdy czuję na sobie zimny strumień wody, ale zaraz ustępuje on gorącemu. Uśmiecham się zadowolona i chwytam truskawkowy żel pod prysznic, który zwala mnie z nóg swoim zapachem. Nakładam go na dłonie, a następnie rozsmarowuję po całym ciele. Gdy jestem już namydlona, chwytam szampon i rozprowadzam go po włosach. Miły zapach dociera do mojego nosa i wzdycham, jednakże moje odprężenie mija, gdy słyszę głośne pukanie do drzwi łazienki. Marszczę brwi i zmywam z siebie resztki płynów oraz wychodzę, owijając swoje ciało w ręcznik. Otwieram zamek i zaskoczona odskakuję w tył, gdy do środka wchodzi Blood. Spoglądam na siebie z zażenowaniem, próbując jak najwięcej schować za ręcznikiem, jednakże sięga on jedynie do połowy ud. Chłopak spogląda na mnie i chodź widzę błysk w jego oku, staram się to zignorować.
- Chciałem Cię tylko poinformować, że kolejny trening jest godzinę po śniadaniu.
Przełykam głośno ślinę, gdy jego spojrzenie pożera moje nogi. Spuszczam wzrok i zagryzam wargę, czując, jak staję się czerwona. Próbuję to zakryć, jednakże nie uchodzi to uwadze Justina. Gęsia skórka obejmuje całe moje ciało, gdy czuję jego dłoń na moim podbródku. Delikatnie, unosi moją głowę i wlepia wzrok w moje oczy. Jestem onieśmielona, chodź równocześnie mam ochotę mu wpieprzyć, to zachowuję kamienną twarz i oczekuję, aż to on coś powie, a może i lepiej - wyjdzie.
- Tak lepiej. - szepcze, po czym posyła mi swój delikatny uśmiech i wycofuje się z łazienki.
Jakieś pięć minut po tym "trzeźwieje" i ubieram się w swój mundur. Czuję wciąż czerwone rumieńce na policzkach. Gdy jestem ubrana, staję naprzeciw lustra i wpatruję się w swoje odbicie, gdzie dokładnie widzę, zmieszanie panujące na mojej twarzy. To było jednak nic w porównaniu do tego, co działo się w moim umyśle. Jestem wściekła na siebie, za tak prostą i idiotyczną reakcję, na dotyk chłopaka. A jednocześnie mam ochotę coś rozwalić, a może i nawet go uderzyć. Zamykam oczy, biorę wdech i odliczam do dziesięciu, po czym wypuszczam powietrze i znów spoglądam na siebie w lustrze. Rumieńce znikają, a twarz nabiera poważnego wyglądu i teraz jestem już pewna, że sobie poradzę.
Wychodzę ze swojego pokoju, przykładając dłoń do odbitki w ścianie i już znajduję się na korytarzy. Widzę stado dziewcząt, udających się do jadalni, więc przyłączam się do nich. Czuje, jak ktoś łapie moją rękę.
- Sara. - uśmiecham się delikatnie, co odwzajemnia. Zawsze miałam wrażenie, że ona jest taka sama jak jak. To znaczy.. Inna, ale nigdy nie byłyśmy ze sobą blisko. Po prostu wymieniałyśmy uśmiechy, spojrzenia.
- Słyszałam, że podobno Blood się na Ciebie uwziął. - szepnęła i odgarnęła rudy kosmyk włosów, plątający się po jej bladej twarzy. Spojrzałam na nią niepewna.
- Skąd?
- Dziewczyny rozmawiały o tym w pokoju.
Zmarszczyłam brwi. Przecież nie mogą się spotykać w swoich pokojach. Sara wyczuła moją podejrzliwość i wywróciła oczami.
- Dobra, po prostu sama tak przypuszczam.
Zaśmiałam się cicho, spoglądając na jej naburmuszoną twarz. Zdecydowanie jest taka, jak ja. Ale czy o tym wie?
- Chyba masz rację. Nie lubi mnie.
- Myślisz, że to dlatego, że.. - nie dokańcza, a z jej wyrazu twarzy, mogę odczytać co ma na myśli. Nigdy o tym nie rozmawiałyśmy.. O teraz.. Naszej odmienności. Właściwie, nigdy nie rozmawiałyśmy na poważnie. Zastanawiam się, czy to podstęp? Czy mogę jej ufać?
Nie odpowiadam od razu na jej pytanie, ponieważ wchodzimy na stołówkę, gdzie już naszykowane są talerze z mlekiem. Stoły są czteroosobowe i na środku każdego z nich stoją płatki. Uśmiecham się. Jestem naprawdę głodna.
Widzę kątem oka, że Sara nie opuszcza mnie na krok i wciąż podąża za mną. Coś jest nie tak.
Zachowując pozory spokoju, siadam przy wybranym pustym stole, a Sara zaraz obok mnie. Sala zapełnia się w ciszy, ale już po chwili mogę słyszeć dźwięk otwieranych opakowań płatków i rozmowy. Sara spogląda na mnie wymownie swoimi zielonymi oczami. Czuję się onieśmielona.
- Zadałam Ci pytanie. - szepnęła. Przez chwilę błądzę wzrokiem niepewnie po sali, ale znów zatrzymuje się na twarzy swojej towarzyszki. - Jakie? Przepraszam, mam krótką pamięć. - uśmiecham się przepraszająco, próbując zyskać czas, aby wymyślić jakieś kłamstwo.
- Spytałam, czy myślisz, że Blood Cię prześladuje, bo jesteś.. - znów nie dokańcza i kiwa głową, żebym ja to zrobiła. Marszczę czoło i szybko odpowiadam.
- Nie wiem o czym mówisz.
Sara zrezygnowana odwraca się twarzą do swojej miski i łapie płatki w ręce.
- Masz rację. Chyba się pomyliłam. - szepcze do siebie, a ja pochylam się nad swoją porcją i chwytam łyżkę w dłonie. Nie wiem, czy mogę jej ufać.
***
- Okej. Chciałbym teraz, żeby każda z Was chwyciła cztery noże ze stołu. - Blood wskazuje dłonią na przedmioty, o których mówi i spogląda po kolei na każdą z nas. - Teraz. - dodaje. Ruszam jako druga, po Sarze i chwytam go.
- Dobrze. A teraz stańcie naprzeciw swojego przeciwnika. - mężczyzna unosi podbródek i wskazuje nim manekiny rozłożone w równej odległości, od czerwonej maty, ułożonej dla każdej z nas.
Wszystkie wykonujemy jego polecenie. Marszczę brwi i staję na swoim miejscu, trzymając nóż w dłoni i ściskając go z całej siły.
- Przejrzałem Wasze wyniki pracy z ostatnich czterech lat i okazuje się, że najsłabiej idzie Wam celność oraz jeszcze jedna rzecz, która siedzi w Waszych psychikach. A mianowicie.. Wciąż wahacie się przed zabiciem przeciwnika. Nie wszystkie, ale dużo osób. Musimy nad tym poćwiczyć.
- To trudne. - odzywa się blondynka o imieniu Mary. Podzielam jej zdanie, tym bardziej, że dla mnie jest to jeszcze trudniejsze.
Szatyn podchodzi bliżej dziewczyny, a wyraz jego twarzy w ogóle się nie zmienia. Spogląda w jej oczy, a następnie zwraca uwagę na wszystkie i odzywa się.
- Teraz to trudne, ale gdy już będziesz w tej sytuacji, uwierz mi, że Twój przeciwnik nigdy się nie zawaha. Podczas gdy Ty, będziesz się zastanawiać, on już będzie gotowy do ataku. Jego broń, już będzie skierowana w Twoją stronę. A w jego głowie nie odezwie się żadne sumienie.
Moje ciało przechodzi dreszcze, gdy wypowiada te słowa z niewiarygodną pewnością. Czuję, że po raz pierwszy te zdanie dociera do mojego serca i wiem, że on ma racje.
- Dobrze, więc poćwiczmy celność. - jego głos jest stabilny, a ja skupiam się na manekinie. Obok waszego manekina stoi licznik. On będzie liczył, ile Waszych trafień byłoby w stanie zabić przeciwnika, a ile tylko zranić. Najsłabszy wynik będzie ukarany.
Ostatnie zdanie wywołuje we mnie falę strachu i wiem, że muszę zrobić wszystko, aby udowodnić mu, że jestem na właściwym miejscu we właściwej grupie. Czuję zastrzyk energii i za wszelką cenę, chce mu pokazać, że nie jestem najgorsza pomimo tego, ile razy już mu podpadłam.
Słyszę gwizdek - czyli dźwięk rozpoczęcia treningu i obracam pierwszy nóż ostrzem w stronę manekina. Biorę zamach za kark i odchylam się w przód, puszczając pierwszy rzut. Wstrzymuję oddech. Trafia idealnie w głowę i słysze pierwsze naliczenie licznika - śmierć. Uśmiecham się szeroko. Niezły początek. Zza paska spodni wyciągam drugi i wykonuje to samo i tym razem nóż trafia dokładnie w to samo miejsce. Czuję wzrok Blooda na sobie i cień uśmiechu na jego twarzy. Czy jest ze mnie dumny?
Sięgam po trzeci nóż, ale tym razem postanawiam trafić w serce. Niestety, chybiłam. Trafiłam w obojczyk. Licznik wskazuje tylko skaleczenie. Czwarty również jest tylko skaleczeniem. Wracam po swoje noże, podnoszę je z podłogi i znów powtarzam serie.
Gwizdek oznacza koniec treningu. Wypuszczam głośno powietrze z ust. Jestem już zmęczona, mój wzrok nieco się rozmazuje. Spoglądam na licznik innych dziewczyn.
Nie jest ze mną źle.
- Najlepszy wynik.. - następuje chwila ciszy i gdzieś głęboko w sobie, mam nadzieje, że będę to ja. - Sara Anderson.
Po sali roznosi się gwizd i wszyscy klaszczą. Uśmiecham się delikatnie i również oddaję jej swój podziw. - Mogłam się tego spodziewać.
- Najgorszy.. Pamela Green.
Cisza w sali jest straszna. Słyszę kroki Blooda, którego twarz nie wyraża nic. Jestem przerażona, nawet bardziej niż Pamela.
- Pamelo. - jego głos jest ostry, ale nie zły. Dziewczyna wychodzi z tłumu. Jest drobną, brązowowłosą dziewczyną o niebieskich oczach. Blood otacza ją swoim ramieniem, pochyla się nad nią i coś szepcze jej do ucha. Widzę, jak jej dłonie się trzęsą i momentalnie moje również wpadają w drgawki.
Pamela staje przed jakimś manekinem i zamyka oczy. Marszczę czoło, zastanawiając się o co chodzi.
- Sara. - odzywa się trener i wskazuje palcem, aby do niego podeszła. Zagryzam wargę. Już wiem. Trzymaj się Pamelo.
Rudowłosa staje naprzeciw Pameli i chwyta w dłoń pierwszy swój nóż.
- Możecie się rozejść. - krzyczy Blood i dziewczyny, jak oparzone odskakują i odwracają się plecami, aby udać się do wyjścia. Ja jednak stoję i wpatruję się w Pamele.
Sara rzuca pierwszy nóż, który przecina jej skórę na dłoni i wbija się w manekin za nią. Pamela się poruszyła. Chwytam gwałtownie powietrze. Sara rzuca drugi i chybia, co wywołuje niezadowolenie na twarzy trenera. Pamela znów się poruszyła.
- Nie rozśmieszaj mnie, Saro.
Ten ton jest chłodny. Sprawia, że niewidzialny powiew wiatru czuję na swojej skórze. Słyszę świst noża i tym razem, przecina jej skórę na policzku.
- Wystarczy. - szepczę, jednak na tyle głośno, że słyszy to mężczyzna i unosi dłoń. - Rozumiem Rachel, że chcesz zająć miejsce Pameli?
Głośno przełykam ślinę, ale nie ma już odwrotu. Pamela odchodzi i to ja muszę zająć jej miejsce. Z uniesioną głową wysoko staję na jej miejscu i wpatruje się w przerażoną Sarę.
Rzuca i trafia nad czubkiem mojej głowy, tak, że kilka kosmyków moich włosów unosi się w powietrzu. Cholera, czy oni chcą, abym wyłysiała?
Jestem pewna, że się nie poruszyłam, ale dla pewności nie otwieram oczu i czekam na kolejny rzut noża. Słyszę jedynie kroki, a potem zamknięcie drzwi. Decyduje się rozejrzeć i widzę stojącego przede mną Blooda.
- Dobrze Ci dziś poszło. - ukazuje rząd swoich śnieżnobiałych zębów w szerokim uśmiechu, a jego oczy zdradzają mi, że jest rozbawiony.
- Śmieszy Cię ta sytuacja, Blood? - syczę, odrywając się od manekina i biorę zamach w jego stronę, ale szatyn zatrzymuje mnie w połowie, unosi wysoko i przyciska do ściany na wysokości swojej twarzy.
- Jesteś słodka, jeśli myślisz, że mogłabyś ze mną walczyć. - cicho się śmieje i widzę, że jest mu naprawdę wesoło. Zaciskam usta, gdy wpatruje się w moje oczy przez chwilę, a następnie delikatnie stawia na ziemi.
- Drugi wynik po Sarze. Chyba Cię nie doceniałem. - wzruszył ramionami i dotknął swoją chłodną dłonią mojego policzka, a następnie schował kosmyk moich włosów za ucho.
______________
Halo czy jest tu ktoś? :( Przepraszam, za tak nagłe opuszczenie obu blogów. Chyba wróciłam. :D
Przynajmniej moja wena, tak. Dobrze zrobił mi ten wolny czas od pisania. Mam nadzieję, że wciąż ktoś tu z Was jest..
Tęskniłam za Wami.
Czy już wszystko jest dobrze?
ask: lovemekissmeeee
Blood na coraz więcej sobie pozwala widzę :D Ale mi to tam nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, jestem z tego zadowolona haha. A co do Rachel... Współczuję jej tego, że co by się nie działo, to zawsze traci włosy. Ja bym chyba zabiła :o
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
naroście !
OdpowiedzUsuńOczywiście, że jesteśmy, kochanie. Czekałam, aż wrócisz, ponieważ wiedziałam, byłam pewna, że to nastąpi. Jestem z Ciebie dumna, że pomimo nauki, której jest pewnie dużo, znalazłaś czas na pisanie, bo naprawdę wychodzi Ci to niesamowicie. Widzę, że zmieniałaś styl pisania, który kształtował się już w poprzednich rozdziałach. Na ogół razi mnie ten styl, ale u Ciebie wychodzi to inaczej, ponieważ w Twoim opowoadaniu zdania są rozbudowane, a nie dwuwyrazowe, jak gdzieniegdzie. Tak więc bardzo się cieszę, ze wróciłaś, w dodatku z tak cudownym rozdziałem. Życzę weny i czekam na kolejny (:
OdpowiedzUsuńgoodnight-sweetheart-ff.blogspot.com
final-justice-jb.blogspot.com
Blog jest świetnie pisany! Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńJak mozesz zawitać też na mój to z góry dziękuję. Też jest fanfiction o Justinie.
http://patience99.blogspot.com/
TĘSKNIŁAM KICIA, JEZU KOCHAM TEGO BLOGA. Świetny rozdział już nie mogę doczekać się na następny!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czekam na następny i już nie mogę się doczekać. Cieszę się żw wróciłaś do nas i do pisania. Lubie takie opowiadania chociaż niewiele ośób umie je pisać sądzę że z twoich mogłaby powstać naprawde dobra książka. Wow już ta godzina chyba przydałoby się iść spać. To do następnego. Podziwiam cię bardzo. Pozdrawiam❤ <3<3<3
OdpowiedzUsuńKocham *-* Rozdział cudowny jak zawsze! Mam nadzieję, że nie będziesz już robiła tak długich przerw :c
OdpowiedzUsuńezu to befzie moj ulubiony ff:)czekam. a nasteony<3na podstawie niezgodnej prawda?:)swietne
OdpowiedzUsuńjezus jezus kezus, jak ja to kocham. <3
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne! Fajnie ze piszesz ff na podstawie filmu Niezgodna! To jest mega
OdpowiedzUsuńWspaniale piszesz!
OdpowiedzUsuńNie mogłam oderwać się od czytania :)
Czekam z niecierpliwością na następny!
hope---fanfiction.blogspot.com
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńJeśli znalazłabyś minutkę mogłabyś zajrzeć do mnie? Nie proszę o follow czy coś z tego bo wiem że jeśli cię nie zaciekawi to bez sensu. Ale byłoby mi bardzo miło gdybyś szczerze skomentowała, może coś podpowiedziała sama wiesz.
To dla mnie bardzo dużo znaczy. Z góry dziękuję kochanie ily http://chance-liampayne-fanfiction.blogspot.com/
czekam super<33
OdpowiedzUsuń