- Co się ze mną dzieje? - to pytanie wydostaje się z moich ust, zanim w ogóle pomyślałam, aby je zadać. Przyłapuje się na tym, że walczę z szerokim uśmiechem. Zagryzam wargę ze zdenerwowania i spoglądam na zegarek. Wskazuje 5:00, więc udaję się do łazienki w celu wzięcia prysznica. Przez nocną grę, nie zmrużyłyśmy oka, więc jestem wykończona. Zamykam drzwi za sobą, a następnie szybko pozbywam się swoich ubrań. Czekam, aż ciepła woda wypełni wannę do zadowalającej mnie głębokości i spinam włosy w niechlujnego koka, nie chcąc ich zmoczyć. Wrzucam do wody musującą truskawkową kulę do kąpieli i obserwuję, jak bąbelki uwalniają się w wyniku zetknięcia się z ciepłem. Moje powieki same opadają, dlatego nie czekam dłużej i wskakuję do wanny, oddając się rozkoszy. Czuję, jak wszystkie mięśnie jednocześnie, stają się rozluźnione i odprężone. Każda komórka mojego ciało wydaje z siebie ciche "och" i poddaje się masażowi, jaki wykonywany jest przez wysoką temperaturę wody.
- Zdecydowanie lepiej. - mruczę i pochylam się po gąbkę oraz swój ulubiony żel pod prysznic i nasączam ją substancją. Delikatnie myję się, a miły materiał pieści moje ciało. Powieki opadają. Przed moimi oczyma staje Blood, który trzyma gąbkę i wykonuje tę czynność za mnie i uśmiecha się delikatnie. Stop.
Nie, nie, nie. Czy to dozwolone? Myśleć w taki sposób o trenerze? Ech , jestem niestosowna.
***
Ubrana w swój czarny mundur, wychodzę z łazienki jednocześnie rozpuszczając włosy. Przeczesuję je palcami, widząc, że i tak jestem już spóźniona na śniadanie. W pośpiechu przyciskam dłoń do odbitki przy drzwiach i automatycznie uchylają się. Korytarz jest pusty, wszyscy są w jadalni. Przybieram kamienny wyraz twarzy i zmuszam się do szybszego kroku. Mijam dwóch strażników naszego ośrodka, którzy podejrzliwie przypatrują się moim oczom.Szybko jednak udaje mi się ich ominąć i już po chwili znajduję się w jadalni. Wszystkie miejsca są zajęta, ale zauważam jedno puste obok Pameli i tam siadam. Posyła mi dziwne spojrzenie z którego nie mogę nic odczytać. Ale może to właśnie jest normalne?
- Proszę o ciszę. - na podeście znajdującym się na środku staje Blood i zwraca na siebie uwagę. Jest ubrany w tak jak my, czarny mundur ale dodatkowo do mniej więcej połowy ud, zwisają mu metalowe łańcuchy a za paskiem spodni znajduje się broń.
Wiedziałam, że trenerzy mogą ją posiadać, ale nigdy żaden z nich nie nosił ich w ośrodku. Niepokoi mnie ten widok. Czy to oznacza, że jesteśmy w jakiś sposób zagrożeni?
- Jako, że w nocy odbył się już nasz trening, dzisiejszy dzień jest w pełni do Waszej dyspozycji. Możecie wyjść poza ośrodek, jednakże wracacie o 20. Dziś macie wolne.
Powstrzymuję się od wydania pełnego ulgi westchnięcia, ale widzę na twarzach co niektórych dziewczyn wyraźne zadowolenie. Wyjątkowo nie jestem głodna, więc odsuwam porcję zupy mlecznej na środek, a Pamela chętnie przejmuje ją i posyła mi nieśmiały uśmiech, który odwzajemniam. Gdy Blood wychodzi śledzę go wzrokiem, aż znika za drzwiami. Czuję na sobie spojrzenie dziewczyn z mojego stołu, co mnie peszy i spuszczam głowę w dół. Nie mam ochoty rozmawiać z nimi, chociaż one również nie są rozmowne. Wstaję od stołu i udaję się do swojego pokoju. Nie mam ochoty na żadne spacery poza ośrodek. Jestem naprawdę zmęczona, więc gdy tylko docieram do upragnionego łóżka, zwalam się na nie i nawet się nie przykrywając, odpływam do krainy Morfeusza.
~~~~~>
- Podaj mi dłoń, Rachel. Nie mamy czasu. - Blood jest stanowczy, a ja słucham jego rozkazów. Wykonuję zadanie i dopiero wtedy uświadamiam sobie, że przechodzimy przez rzekę a ja utknęłam na jednym z zapadniętych szczebli drewnianego mostu.
- Zaraz tu będą, Justin. - szepcze, ale chłopak wydaje się mnie nie słuchać. Przyciąga mnie do siebie za złapaną rękę i zaczyna biec. Robię to samo, a w moich uszach brzmi coś na rodzaj alarmu. - Szybciej. - pośpiesza mnie. Oboje jesteśmy ubrani w czarne kombinezony, ale w dodatku trzymamy broń w dłoniach. Biegniemy ramię w ramię i słyszę nasze głośne oddechy. W oddali za nami padają strzały. Oboje instynktownie upadamy na ziemie i przetaczamy się kilka metrów do przodu.
- Nie wstawaj.
Kiwam głową w przód i w ten sposób, czołgamy się w bliżej mi nieokreślonym kierunku. Jesteśmy w lesie, czuję pod ciałem tony miękkich różnokolorowych liści. Jest jesień. Podpieram się łokciami i dociągam ostatnie kilka metrów, gdy nagle widzę coś, co wprawia mnie w zmartwienie.
- Justin, Ty krwawisz. - wydaję z siebie coś na rodzaj pisku. Kompletnie nie wiem, jak zareagować. Z jego nogi dokładnie tuż pod kolanem sączy się krew. Chłopak spogląda na mnie, ale nie widzę w jego oczach żadnych oznak bólu. - To nic, Rachel. Musimy dojść do bazy.
Jego głos jest cichy, a strzały wydają się bliższe. Marszczę czoło. Nie widzę tego. Jesteśmy z jego raną naprawdę wolni.
- Podniesiesz się?
Widzę, że nie da rady. To tylko kwestia czasu. Jestem przerażona. W panice szukam pomocy w jego oczach. Już wiem co ma na myśli, ale nawet nie mam zamiaru tego mówić.
- Musisz iść sama.
- Nie..
- Rachel, nie mamy czasu. Musisz.
- Nie zostawię Cię tutaj.
- Rachel, to jest rozkaz. - stara się zabrzmieć gniewnie, ale nie wychodzi mu to.
Nagle słyszę strzał. A potem następuje ciemność.
Niewiarygodnie głośno krzyczę, gdy nagle czuję parę rąk przytrzymujących mnie spokojnie.
- Rachel, uspokój się. To tylko sen.
Nade mną stoi nie wiadomo czemu - Blood.
Ale to nie był sen. A w każdym bądź razie, nie był jak wszystkie.
Słyszę bicie swojego serca i czuję, że po policzku spływa mi łza i nagle sobie coś przypominam. - Justin? - szeptem wypowiadam to imię, a jego źrenica nagle powiększa się drastycznie i znów zmniejsza. - Skąd wiesz?
Jest wyraźnie zszokowany, tak jak i ja. Oboje mamy niecodziennie zdezorientowane miny. Widzę, jak marszczy czoło, a po chwili moje łóżko ugina się pod jego ciężarem.
- Śniło mi się to. - Nie chcę zdradzać mu dalszej części snu. To bardzo intymne i wstydliwe.
- Śniłaś o mnie? - unosi brwi wysoko, a na jego twarzy ujawnia się łobuzerski uśmiech. Ale to nie było śmieszne.
- Więc masz na imię Justin?
- No chyba nie myślałaś, że moje imię to Blood?
Zmieszałam się. To nie tak, ale po prostu.. To imię do niego nie pasowało. Poza tym to bez sensu. Jakim cudem "wyśniłam" jego imię? Przetarłam zaspane oczy i przeciągnęłam ręką po nieogarniętych włosach po czym również usiadłam na łóżku, na wprost Justina. Chłopak nie pozostał dłużny i siada tak, że jego kolana niemal stykają się z moimi, co wywołuje we mnie te same ciepło w dole brzucha. Unoszę wzrok i widzę, że jest wpatrzony w moje oczy. Doszukuje się w nich czegoś, jakby od tego zależało jego życie. Był gdzieś daleko, przewiercając resztki mojej skrytej przed nim duszy. Teraz już nie mogłam się uwolnić. Przejrzał mnie całą.
Wtedy przypomina mi się fragment tejże książki i rumienię się. To faktycznie bardzo podobne.
Staram się ukryć swoje zakłopotanie.
- Więc dlaczego Blood?
Zamyślił się. Ale nad czym? Chyba nie powiedziałam nic złego?
Po chwili ściągnął kamizelkę ze swojego munduru i został tylko w czarnej bluzie. Podwinął ją do mniej więcej połowy brzucha i wskazał na bliznę znajdującą się gdzieś między jego pępkiem a żebrem. Wciągnęłam powietrze. Wyglądała naprawdę przerażająco. Długa, gruba krecha i okropnie zrośnięta wokół skóra. Starałam się nie dać po sobie poznać, że widok ten wstrząsnął mną.
- Po akcji z Odmieńcem. Mówili, że straciłem tyle krwi, że to praktycznie nierealne abym żył. A jednak. - uśmiechnął się.
Woah, czy on się uśmiechnął? Odruchowo odwzajemniam to nim się orientuję, co naprawdę robię. Nastała naprawdę niezręczna cisza, nie wiedziałam, jak się zachować. Czuję jego wzrok na sobie i staram się to zignorować ale po chwili odzywam się głośno.
- Co tutaj właściwie robisz?
Unosi dłoń i drapie się nerwowo po karku. - Właściwie, to usłyszałem Twoje krzyki. No i szczerze mówiąc, wystraszyłem się.
- A tak na marginesie, wyglądasz cholernie słodko, gdy śpisz. - jego oczy nabierają chwilowego blasku, a twarz wydaje się taka.. spokojna.
Nie wiem co o nim myśleć. Dlaczego jest tak dziwny? - Więc, Justin..
- Wolałbym, żebyś mi mówiła Blood. -przerywa mi gwałtownie, a ton jego głosy diametralnie się zmienia.
- Czy mógłbyś mi opowiedzieć co nieco o tym Odmieńcu? Z kim walczyłeś?
Nagle jego twarz całkowicie blednie, a gdy to zauważam, czuje niemiły dreszcz skradający się po moich plecach.
- Nie będę z Tobą o tym rozmawiał.
Wstaje i wychodzi. Tak po prostu. Bez żadnego wyjaśnienia.
***
- Słuchaj, ona jest inna. - kładę nacisk na ostatnie słowo i wpatruję się w swój telefon. Dziś Connie wyjątkowo mnie irytuje, więc wyłączam głośnomówiący i przykładam go do swojego ucha, aby chodź trochę wyciszyć ten jej jazgot.
- Nie jestem pewna, czy możemy jej ufać. Może tylko Ci się tak zdaje?
- Nie, cholera Ty nie rozumiesz. Przez cały rok jej poszukiwaliśmy. Wiem, że to właśnie ona. Wiem to, jestem tego pewien. Ona jest Śniącą.
- To co mówisz, to poważne słowa, Justin. Czy jesteś tego pewien? Skąd wiesz, że jest Śniącą? - jej ton jest nieco kpiący. Okej, zdenerwuję się zaraz.
- Miałem przeszukać jej pokój, ale wtedy na nią wpadłem i z tego co powiedziała stwierdzam, że miewa TE sny.
- A co z Sarą? Czy jest wtajemniczona w cały plan?
- Owszem. Ale trudno jest z nią cokolwiek uzgadniać. Jest nieco.. - moment zastanowienia. - Irytująca. Tak, jest irytująca.
Nastaje chwila ciszy. Słyszę, że Connie rozmawia z kimś obok, bo szepcze niewyraźne słowa. To niedobry znak. Naradza się.
- Dobrze. Więc, rób co należy. Jednak, jeśli mnie zawiedziesz, pamiętaj Justin. Zawiedziesz wszystkich.
Nie wiem, co bardziej mnie denerwuje. Fakt, że tak pochopnie stawiam wszystkie karty na jedną dziewczynę, czy może skrzeczący głos Connie.
Gdy rozłączam się, rzucam telefon na biurko. Zmęczony, przeczesuję dłońmi końcówki swoich włosów. Podchodzę bliżej. Na drewnianej półce widnieje zdjęcie małej brązowowłosej dziewczynki podczas jej pierwszego dnia w Ośrodku oraz kilka jej dokumentów, które udało mi się wydostać z Kapitolu. Niżej osadzona jest mała karteczka, po raz setny ją rozwijam i czytam krótką wskazówkę, która nagle staje się zrozumiała.
" Gdy nadejdzie ten moment jej sny staną się rzeczywistością.
Właściwy rozpozna ją w odpowiednim czasie, nim ona sama zdąży zrozumieć kim jest."
Właściwy rozpozna ją w odpowiednim czasie, nim ona sama zdąży zrozumieć kim jest."
____________________________
No więc jestem z nowym rozdziałem. Jeju, naprawdę dziękuję za 16 [!] komentarzy pod ostatnim rozdziałem. To dla mnie naprawdę bardzo ważne. Mam też małą informację. Każda wiadomość co do daty dodania kolejnego rozdziału będzie umieszczana tutaj w aktualnościach.
<-----------+ Przy okazji, zajrzyjcie do zakładki bohaterowie, bo pojawiła się Sara. :)
Robi się coraz bardziej tajemniczo. Jak myślicie, o co chodzi? Któż to Śniąca? No i dlaczego Justin ma tak dziwne skoki nastrojów?
Uwielbiam czytać Wasze opinie, dlatego dzielcie się nimi w komentarzach! :3
ask: LoveMeKissMeeee
Twitter: ThePastx3
Bardzo, bardzo dziękuję za wyświetlenia i komentarze! :)