wtorek, 11 listopada 2014

#2

Chciałabym powiedzieć, że budzą mnie piękne promienie słoneczne, przebijające przez okno oraz, że wstaję z ogromnym uśmiechem na ustach, z gotowymi włosami, twarzą i najlepiej ubrana  od stóp do głów w swój strój równo o godzinie ósmej zero zero. Niestety, rzeczywistość jest całkowitym przeciwieństwem tego, czego pragniemy. Mój spokojny sen przerywa nagłe wparowanie do pokoju Blooda, który w jeszcze nie ułożonych włosach, krzyczy do mnie jakieś niezrozumiałe słowa. Niezrozumiałe dlatego, ponieważ mam w uszach słuchawki i ciężko jest usłyszeć cokolwiek, gdy jest się nieco zagłuszonym. Poza tym, wybudza mnie gwałtownie, to wcale nie ułatwia sprawy. Odruchowo zamiast spojrzeć na trenera, spoglądam na zegarek, wskazujący godzinę szóstą trzydzieści i bez wyciągania słuchawek, odwracam się oraz kładę głowę pod poduszką, wiedząc, że tylko tam będę w stanie zagłuszyć całkowicie jego denerwujący krzyk . On jednakże nie daje za wygraną. Czuję, jak łóżko ugina się pod ciężarem jego ciała, a następnie czyjeś chłodne dłonie dotykają moich stóp, by po chwili wysunąć mnie całkowicie spod kołdry i niemal wyrzucić z łóżka. W ostatnim momencie jednakże, Blood łapie mnie, podtrzymuje i stawia na wprost, co szczędzi mi upadku. Nie jestem jednak zadowolona z takiego obrotu sprawy i wyciągam słuchawki z uszu, starając się ukazać jak największe niezadowolenie.
- Czy czasem mężczyźni nie mogą wchodzić do pokoi uczennic? - zapytałam złośliwie, krzyżując ramiona, a dopiero po chwili orientując się, że jestem jedynie w krótkich spodenkach piżamy, oraz w koszulce sięgającej mi nieco za pępek i natychmiast się poprawiam, aby uniknąć jego dziwnego zresztą wzroku. - Tak, jak zakazany jest taki strój. Nawet, jeśli jest to piżama. - odpowiada tym samym tonem, również krzyżując ramiona. Jego usta leżą w linii prostej, a czoło nie posiada ani jednej zmarszczki, bez jakichkolwiek emocji. Ale zdradzają go oczy. Myślę, wpatrując się w tęczówki oraz zagryzając wargę. Faktycznie mam rację i przez chwilę nawet przemyka mi myśl, że być może jest taki sam jak ja. Zaraz szybko to znika, gdy jego oczy stają się oazą pustki. Wtedy przypominam sobie, o zaniku tylko części naszych emocji. 
Cóż, czego się mogłam spodziewać?
- Jestem trenerem, mam prawo wejść i sprawdzić, co się u Ciebie dzieje, nawet w środku nocy. - wypowiada te słowa niezwykle mechanicznie, co przyprawia mnie o nieprzyjemne dreszcze. Gdy w połowie jego wykładu wyłączam się, on złośliwie zaczyna spoglądać na moje włosy, które przy ostatnim spotkaniu, nieco skrócił. Na moje policzki wkraczają purpurowe rumieńce ze złości i po raz pierwszy, mam ochotę kogoś uderzyć. Unoszę dłoń, kierując ją w twarz trenera, ale wtedy jego ręka przytrzymuje ją, odwracając moje ciało tyłem do niego. 
- Nie radzę. - posyła mi nikczemny uśmiech. - Bo zacznę myśleć, że nie posiadasz dysku*- mruknął wprost do mojego ucha i wtedy dokładnie czuję, co to znaczy dreszcz emocji. Staram się to zakryć kamienną twarzą i gdy tylko luzuje uścisk staję na przeciwko chłopaka. Myślę,że mogę przyznać, że jego wygląd jest typowo młodzieńczy, jak określają książki, które czytam. Widzę mocny zarys jego szczęki i podziwiam nieułożone włosy, ale zaraz orientuję się, że Blood uśmiecha się cwaniacko i to krępuje moje dalsze obserwacje. Wiem, że muszę się opanować, ale jest to naprawdę trudne ze względu na to, że dysk po prostu nie działa. Nie wiem, może jakaś usterka, może ja coś zrobiłam, ale NIE DZIAŁA.
- Za trzydzieści minut widzę Cię przed budynkiem. Załóż strój sportowy. - westchnął, przeczesując dłonią swoje włosy, a następnie odwraca się, by dotknąć klamki, jednakże zanim to robi, jeszcze się odzywa.
- Nie zapomnij spiąć włosów. - wyczuwam w jego głosie nutkę złośliwości pomieszanej z kpiną zasłania to jednak pustotą we wzroku, co niemal zmusza mnie do kolejnej fali agresji, jednakże zachowuję kamienną twarz i udaje mi się jedynie bezgłośnie prychnąć.  Gdy drzwi automatycznie zamykają się, uderzam dłonią w ścianę, czując się upokorzona. Nie tak miał wyglądać nasz trener, a już szczególnie nie powinien być TAKI.
Jest inny. Podobny do mnie i może to mi nie odpowiadało.
***
Stoję przed lustrem, co jakiś czas ukradkowo spoglądając w stronę drzwi. Dwadzieścia minut spóźnienia to sporo i czekałam, aż do mojego pokoju wparuje trener. Nie byłam to jednak moja wina, ponieważ była jeszcze zbiórka na śniadanie , po której wraz z innymi wyznaczonymi uczennicami byłam zmuszona jeszcze posprzątać. Czesząc szybko włosy, klęłam pod nosem, spinając je w wysokiego kucyka. Chroniąc je jednakże przed powtórką z pierwszego treningu z Bloodem, postanawiam upiąć je w koka. Ubrana w sportowe szorty oraz dresową bluzę, wychodzę z pokoju i przykładając dłoń do odbitki jej w ścianie, głośno wzdycham. Jestem pewna, że poniosę konsekwencje spóźnienia, co jeszcze bardziej wzbudza mój niepokój. Biegnę na zewnątrz, gdzie widzę stojące już w parach dziewczyny, wpatrujące się w twarz Blooda. Przełykam głośno ślinę, ale wzdycham z ulgą widząc, że chyba się nie spóźniłam.
Jednak, gdy tylko stawiam się w szereg wraz z innym, czuję palący wzrok chłopaka na sobie i już wiem, że nie odpuści mi dzisiaj. 

- Rachel Snakes. - jego głos w towarzystwie innych, jest ostry, jak brzytwa. Niemal czuję, jak przecina moje gardło, uniemożliwiając mi jakiekolwiek odezwanie się. Mruczę pod nosem ciche " jestem", ale widocznie o to mu nie chodzi. - Wyjdź proszę i chodź tutaj do mnie.
Czuję wzrok wszystkich par oczu uczennic, które dodatkowo mnie onieśmielają, jednakże nie poddaję się i z wysoko uniesioną głową, wychodzę, stając naprzeciw chłopaka. - Spóźniona. - warknął, celowo robiąc krok w przód, tym samym zmuszając mnie do kroku w tył. Cała czerwona ze wstydu, wpatruje się w jego oczy, cholernie ciemne i tak strasznie odległe.

- Przecież jeszcze nie zaczęliście. - udało mi się odezwać, chodź słyszałam, że mój głos zabrzmiał nerwowo. Moje kolana trzęsą się, jednakże mocniej stąpam na stopach, aby zachować pozory stabilności. Czasem mam wrażenie, że to wszystko widać, jednakże czy wtedy nie byliby zmuszeni zabrać mnie i wszczepić nowy dysk?
- Masz rację. - skinął powoli głową, unosząc dłonią. - Zaczynamy teraz, ale po treningu odrobisz jeszcze dwadzieścia kółek wokół budynku.
- Nawet nie zaczęliście! - podniosłam głos, czując, że będę tego żałować. Niestety, mam zbyt długi język i brak jakichkolwiek pohamowań. 

- Trzydzieści. - niemal syczy w moją stronę, mrużąc oczy, a gdy widzi, że nie mam zamiaru się już więcej odzywać, kiwa głową wprzód i odsuwa się na bok, dając wolną drogę uczennicom do spokojnego biegu wokół budynku. Ruszam jako ostatnia, biorąc pod uwagę, że lepiej nie narażać się po raz kolejny Bloodowi i po prostu odpuścić sobie jakikolwiek bunt. Niespodziewanie, trener łapie moje  ramię i zatrzymuje mnie, a następnie posyła mi intensywne spojrzenie w moje oczy, ale gdy nie reaguję, puszcza i cicho mamrocze coś pod nosem.
Biegnę, zastanawiając się,w jak dalekim stadium chorobowym może się on teraz znajdować i dlaczego akurat na mnie uwzięło się jego nieco nagięte piętno psychiczne.
***
Ze zmęczeniem wpatruję się w dziewczyny, które spokojnie zbiegają na bok do trenera i wolne już od treningu udają się z zadowoleniem w stronę swoich pokoi do ośrodka. Staję na chwilę przy murku, by móc zaczerpnąć powietrza na kolejne trzydzieści kółek, ale jak zwykle, nie dane jest mi spokojnie odpocząć. - A co Ty robisz? - jego głos działa mi na nerwy i ledwo się powstrzymuję, aby ponownie nie odpowiedzieć czegoś obraźliwego. Unoszę zmęczony wzrok i z wysiłkiem, naprawdę z ogromnym wysiłkiem silę się na pusty wyraz twarzy. Widzę, jak marszczy brwi. - Co jest? Już nie jesteś taka pyskata po dwudziestu kółkach. - mówi mechanicznie, ale przecież widzę, że walczy z łobuzerskim uśmiechem. Jego dysk też nie działa poprawnie? A może po prostu mu go nie wszczepili, bo ufają temu dupkowi?
Nie odpowiadam nic i ustawiam się na starcie, aby móc dobrze odliczyć, gdzie kończy i zaczyna się kolejne kółko. W momencie, gdy zamierzam ruszyć, chłopak staje przy mnie i łapie mój łokieć. Posyłam mu puste spojrzenie, na co się krzywi i cicho warczy. 

- Odpowiedz coś. 
Wzruszam ramionami, widząc, jak poirytowanie rośnie w jego oczach. W duszy śmieję się. W sumie, dobra zabawa. Puszcza mnie i już biegnę przed siebie, ale po chwili słyszę czyjeś kroki, zrównane ze mną. Spoglądam w bok i widzę Blooda, biegnącego obok z cwanym uśmieszkiem na twarzy. Prycham, przyśpieszając, ale on robi to samo, więc zamierzam go po prostu zignorować i tak jak co dzień - przeżyć. Nic innego nie pozostaje mi do roboty.
***
Siedzę w swoim pokoju i czytam jedną z książek Kapitolu.

"Od kilkunastu lat, nasze terytorium nawiedzają ludzie nadprzyrodzeni, potwory, które nie pozwalają nam funkcjonować. Stwarzają ogromne zagrożenie dla społeczeństwa, dlatego od ostatniego miesiąca tego roku wkraczamy w fazę przedwojenną i zmieniamy tryb pracy. 
Wszyscy muszą współpracować. Musimy być silni, dlatego właśnie powstały obozy treningowe. Każdy chłopiec i dziewczynka w wieku 6 lat, trafia do własnej frakcji. Oddzielne płciowo miejsca, mają na celu wyszkolenie najbardziej przebiegłych, chytrych, sprytnych oraz zimnych wojowników. Każde z nich, ma swój obowiązek ratowania państwa. Ciąży na nich wielka odpowiedzialność. Wojna dopiero się rozpoczyna."
Podpis i pieczęć:
Najwyższy Zarząd Kapitolu.
 
Wywracam oczyma na tenże tekst przypominając sobie, że moi rodzice postanowili pozbyć się mnie szybciej i już w wieku czterech lat pojawiłam się w obozie.

Obywatele od 10 lat odkąd wkroczyli na wojnę, mogą zrezygnować z walk na rzecz rozwoju państwa i zacząć żyć w trybie osiadłym, stwarzając rodzinę i pracując na rzecz swoją i państwa. W ten sposób nasza społeczność będzie spełniona oraz bezpieczna. W ten sposób każdy zapracuje na swoje istnienie.

Przeraża mnie fakt dziesięcioletnich walk, które i tak 1/4 walczących nie przeżywa. Przeraża mnie to, że być może nigdy się nie zakocham. Chodź wcale nie znam uczucia miłości, wiem z ksiąg, że jest to coś nadzwyczaj silnego i prawdziwego. Coś, co zmienia nas od wewnątrz, jak i od zewnątrz. Że przemknę gdzieś tu na świecie chwilowo, a następnie wszyscy zapomną o kimś takim, jak Rachel Snakes.
Przeraża mnie wizja mojej śmierci.
____________
Pierwsze rozdziały są nudne, ale przynajmniej poznajecie bohaterów. :) Jak Wam podoba się rozdział?
Czekam na Wasze opinie!
Pamiętajcie o drugim blogu
: http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
ask : http://ask.fm/LoveMeKissMeeee


czwartek, 23 października 2014

#1


Można komentować anonimowo, wyłączona weryfikacja obrazkowa! :) 

Rachel


Od zawsze czułam się inna pośród tych wszystkich dziewcząt. Należę do grupy dziewczyn siedemnastoletnich, więc może i to mnie różni, bo przecież mam szesnaście lat.

Nie, to żadna pomyłka. Zostałam usadzona o rok wyżej w treningach, ze względu na szybko rozwijające się umiejętności. Nie powiem, schlebia mi to, aczkolwiek dzięki temu nie posiadam żadnej koleżanki. Może to i dobrze. Obozy mają nas uczyć samodzielności, aby poradzić sobie w najcięższych chwilach. Rząd chce zrobić z nas maszyny do zabijania. Zresztą, nigdy nie widziałam specjalnie odznaczających się przyjaciółek w naszym gronie. Po prostu chodziły obok siebie, nic więcej. A nawet tego mi brakuje.
Ubrana jestem w czarny kombinezon, zakrywający moje ciało niemalże wszędzie, a jednocześnie tak obcisły, iż mam wrażenie, że zaraz się w nim uduszę. Swoje nieco pofalowane, długie brązowe włosy pozostawiam w wysokim kucyku. Ubieram czarne buty na lekkim koturnie, sięgające do moich kolan i unoszę miecz w jednej dłoni. Dziś mamy odbyć trening z Bloodem. Słyszałam, że podobno jest bardzo surowy i wymagający wobec dziewcząt. Ma zastąpić naszego starszego trenera, Roodleya. Blood słynie ze swojej zaciętości. Podobno z zimną krwią zabił już kilku Odmieńców.*
Nie wiem, co mam o tym myśleć. Rząd zakazuje jakiegokolwiek posiadania uczuć, po prostu nie pozwala nam skupiać się na odczuciach. W naszych głowach, już w dzieciństwie zaszczepiono dyski, hamujące większość naszych odruchów, takich jak, np. poczucie winy.
No i tu jest kolejna różnica. Posiadam prawdopodobnie zepsuty dysk, ponieważ odczuwam wszystko bardzo dobrze. Waham się przed zabiciem wirtualnego człowieka, boję się ciemności i pragnę przyjaźni. Jestem inna od wszystkich, dlatego Rząd nakazuje zabijać takich ludzi jak ja. W pełni świadomych wszystkiego. Właśnie dzięki temu, muszę uważać, na jakikolwiek błędny ruch. Muszę oszukiwać wszystkich dookoła siebie, a przede wszystkim czasem muszę przeczyć sobie i właśnie to jest najgorsze w całym tym gównie.
Unoszę wzrok, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Przejeżdżam palcami wolnej dłoni po swoich ustach, a następnie po brodzie. Nigdy nie uważałam się za piękną osobę, a raczej zawsze za przeciętną, chodź nawet nie powinnam o tym myśleć. W Kapitolu wszyscy wyglądamy tak samo i chodzimy w takich samych ciuchach, aby odciągnąć uwagę od wszelakich innych spraw, które mogłyby namieszać w naszych głowach i sprawić, iż zaczniemy myśleć o czymś innym niż nasz trening oraz walki. Dlatego też obozy są podzielone na damskie i męskie. Nauczyciele w damskiej części to mężczyźni, a w męskiej, to kobiety. Być może dlatego, iż są w ten sposób bardziej surowi i ściągają uwagę uczniów. Na korytarzu rozbrzmiewa sygnał alarmowy, co oznacza ostateczne wyjście z naszych pokoi i udanie się na trening. Rzucam ostatnie obojętne spojrzenie w odbicie i wychodzę. Przykładam dłoń do wyrzeźbionej w ścianie odbitki mojej ręki i zamykam tym sposobem pokój. Rozglądając się po drodze, widzę multum nastolatek podążających do odpowiedniej sali więc ruszam z nurtem i nie opierając się idę swobodnie poruszając biodrami. Nawet to w tym tłumie jest podejrzane, ponieważ dziewczęta idą prosto, sztywno, powiedziałabym nawet mechanicznie. Czuję w piersi dziwne zawirowanie i szaleńcze bicie serca, które kiedyś - jak czytałam w  księgach - nazywało się podekscytowaniem. Księgi pochodzą z roku 2014, a więc są dość starej daty. Podekscytowanie to jedno z emocji, które ukazuje się gdy człowiek próbuje czegoś nowego, innego czegoś odmiennego. Być może te uczucie jest na myśl, iż pierwszy raz odkąd trenowałyśmy zmieniono nam trenera. Jestem przygotowana, iż Blood to mężczyzna w średnim wieku, obszernej budowy z lekkim zarostem.Wydawało mi się nawet kiedyś, iż go widziałam, dlatego nie miałabym chyba problemu z rozpoznaniem go.
Poprawiam swój koński kucyk na czubku głowy i wchodzę wraz z tłumem do wielkiej sali, specjalnie przygotowanej do naszych treningów. Wokół roznosi się zapach potu i chodź nikomu nie powinno to przeszkadzać, z trudem powstrzymuję zasłonięcie nosa swoją dłonią. Ustawiamy się w rzędach, których jest dokładnie 3 z odstępami co 5 metrów, aby mieć wystarczająco wolnego miejsca. W tle rozbrzmiewa hymn naszego państwa i na telebimie widzę twarz prezydenta.
- Witajcie, młode wojowniczki. Oto Wasz pierwszy trening z Bloodem. Liczę na to, iż wykażecie się sprytem, determinacją oraz siłą. Potrzebujemy Was na froncie. - następnie znika tak szybko, jak się pojawia. Gasną światła główne i pojawiają się poboczne, wprowadzające półmrok w sali. Słyszę po charakterystycznym dźwięku, iż zostały włączone głośniki znajdujące się w każdym rogu sali. Staję sztywno, trzymając wciąż w dłoni miecz. Staram się nie odwrócić na dźwięk głośnych butów, odbijających się od posadzki dźwięcznie. Wszystkie dziewczęta stoją spokojnie, w gotowości na jakikolwiek ruch, a ja jedyne o czym myślę to o tym, aby tylko się nie odwrócić. Aby nie poddać się ciekawości ludzkiej, która - tak, jak i inne emocje - jest tłumiona przez dysk w naszych mózgach. Nagle słyszę świst koło mej szyi, oraz ucha. Na ziemie opada część moich włosów, a ja wydaję z siebie syk bólu. Odwracam się gwałtownie, napotykając zimne spojrzenie nieznajomego mi szatyna. Wpatruje się we mnie brązowymi oczyma z widoczną zaciętością. Napieram na niego całym ciałem, unosząc miecz w górę, gotowa do następnego naskoku na chłopaka. Jestem pewna, że zaraz za mną ruszą również inne dziewczęta, ponieważ jest to intruz, a według kodeksu trzeba go unieruchomić. Musicie widzieć moją minę, gdy agresywnie łapie mnie oraz podtrzymuje  za nadgarstki i wpatrując się w moje oczy, wypowiada dwa pierwsze słowa.
- Lekcja pierwsza. - odzywa się, a w głośnikach mogę rozpoznać jego zachrypnięty, tajemniczy i aksamitny głos. Odskakuję zszokowana i zdezorientowana, gdy wybija mi swoim mieczem, mój i pozostaję bez broni.
- Skup się na swoim przeciwniku. - dopowiada, gdy naskakuje na mnie oraz chwyta moją dłoń. Następnie z niewiarygodną szybkością oraz siłą przerzuca mnie przez swoje plecy i zrzuca na ziemie. Po sali roznosi się charakterystyczny dźwięk potężnego uderzenia. Czuję niewyobrażalny ból, gdy uderzam potylicą o ziemię, ale powstrzymuję go jedynie małym grymasem na twarzy.
- Nie na emocji, która Tobą targa. - kończy i wpatruje się w moje oczy ze zdeterminowaniem. Oblizuje wargi, a następnie szybko przerywa nasz kontakt wzrokowy i zwraca uwagę na całą resztę dziewcząt. - W umyśle posiadamy dysk, który blokuje część naszych odczuć, jednakże nie wszystkie. Waszym zadaniem jest opanować do perfekcji obojętność na jakiekolwiek odczuwanie czegokolwiek.
 Krzyżuje ramiona na klatce piersiowej i znów wpatruje się we mnie. - Niektóre z nas muszą jeszcze nad tym popracować. Dlatego tutaj jestem.
Spluwam na ziemię obok i podpieram się jedną dłonią, czując ból przeszywający cały mój kręgosłup. Mężczyzna, a w sumie można powiedzieć chłopak, pochyla się nade mną i podaje mi dłoń. Spoglądam na nią niepewnie i niewiele myśląc, łapię ją. BŁĄD RACHEL. Próbuję się unieść, jednakże po chwili zdezorientowania ponownie leżę na ziemi w towarzystwie śmiechu naokoło mnie. Chłopak wpatruje się we mnie ze ściśle zaciśniętymi ustami. - Druga lekcja. Nie ufaj nikomu, poza sobą. - mówi, ale poprzez hałas, słyszę to tylko ja. Widzę, jak jego oczy wypalają dziurę w moich tęczówkach, jednakże ignoruję to i tym razem już o własnych siłach wstaję, podnosząc swój miecz i unosząc wysoko głowę. Szatyn przechodzi obok mnie oraz innych dziewcząt, a ja czuję zapach jego męskich perfum i staram się opanować niemiły ścisk w żołądku. Wysuwa się na przód i staje w bardziej oświetlonym miejscu.
- Jeśli ktoś jeszcze nie zrozumiał, jestem Waszym nowym trenerem. Mówcie do mnie po prostu Blood.
Mrużę ze złością oczy, chcąc zapamiętać jego twarz, aby przy następnym spotkaniu wiedzieć, gdzie mam mu ją przekrzywić. Wydaję z siebie cichy pomruk wściekłości, ale stoję sztywno wciąż z wysoko uniesioną głową.
- Wasza koleżanka Rachel, pokazała dziś, jak NIE NALEŻY postępować. Myślę, że to była dzisiaj wystarczająca dawka wiedzy. Następnym razem pójdziemy w teren, a teraz proszę się rozejść. - burczy, a ja zaciskam zęby i czekam, aż po kolei dziewczęta wyjdą z sali. Na moje nieszczęście, zostaję ostatnia i przy otwieraniu drzwi słyszę.
- Obserwuję Cię, Rachel.
Czuję niemiły dreszcz przechodzący przez całe moje ciało, ale bez żadnego odwracania się oraz niepotrzebnych spojrzeń, wychodzę pozostawiając głęboką ciszę.
***
Staję przed lustrem i oglądam nieco ucięte pasma moich włosów. Przed wyjściem sięgały one do nerek, jednakże zostały ścięte przez Blood'a do łopatek. Kipiąc ze złości, wyrównuję końcówki w kucyku i staram się zachować spokój.

Obserwuję Cię, Rachel.
___________
*Odmieńcy - wrogowie Kapitolu, ludzie posiadający nadprzyrodzone moce
Pierwszy rozdział nieco szybciej, niż planowałam a to dlatego, że jest krótki. Mimo to, już wprowadziłam drugiego głównego bohatera do tekstu. :) Jak Wam się podoba Blood i jego pierwsze spotkanie z Rachel? Troszkę ostro. ;D
Czekam na Wasze opinie. Można komentować anonimowo, wyłączona weryfikacja obrazkowa! :) 
Bardzo dziękuję wszystkim tym, którym chciało się porozsyłać link do mojego bloga znajomym, polecić na swoim blogu, oraz ogólnie dziękuję za jakąkolwiek próbę rozsławienia bloga. Liczę na większą ilość komentarzy! :D
Twitter: @thepastx3
~ Drew.

czwartek, 16 października 2014

Prolog. #0

W Chicago od dawna nie dzieje się nic dobrego. Nowi władcy, przejęli państwo, burząc dotychczasowy spokój. Na terytorium, zaczęły się zamieszki. Ludzie mówią, iż dotarły do nas potwory z innego wymiaru. Ludzie inni, ludzie posiadający moce nadprzyrodzone. Odmieńcy. Nie wiadomo do końca skąd pochodzą i dlaczego są inni. Wiadomo tylko jedno - trzeba ich unicestwić.

Wszyscy muszą współpracować. Musimy być silni, dlatego właśnie powstały obozy treningowe. Każdy chłopiec i dziewczynka w wieku 6 lat, trafia do własnej frakcji. Oddzielne płciowo miejsca, mają na celu wyszkolenie najbardziej przebiegłych, chytrych, sprytnych oraz zimnych wojowników. Każde z nich, ma swój obowiązek ratowania państwa. Ciąży na nich wielka odpowiedzialność. Wojna dopiero się rozpoczyna.

Podpis i pieczęć:
Najwyższy Zarząd Kapitolu. 

Nie pamiętam swoich rodziców. Nie wiem nawet, jak mają na imię. Do obozu  trafiłam w wieku czterech lat, więc to rekord. Powszechnie uznaje się za wiek "oczyszczenia" 6 lat. A więc i tutaj jestem inna. Gdzie jeszcze? Cóż, przekonacie się sami. Jestem sobą i posiadam jeszcze wiele zagadek.


~Rachel


Wiem, że oni kontrolują nasze umysły. Wiem też, że robią to po to, aby coś osiągnąć. Muszę tylko się dowiedzieć, po co to wszystko. Mówią na mnie Blood, chodź prywatnie jestem Justin. Rachel i ja posiadamy coś, co powinniśmy ukrywać. Zresztą, ona jeszcze o niczym nie wie. Nie wie, jacy jesteśmy potężni. Już wkrótce, Rachel. Wkrótce.

~Blood.


Ta historia nie miała prawa przydarzyć się im. Nie miała prawda zaistnieć.
__________________
No i wrreeeeeeeszcie, po dość długim zwlekaniu mamy prolog, który praktyczne nic nie mówi, ale myślę, że nieco.. hm.. interesuje. ;)
Co myślicie o postaciach? :)
Przypominam o obejrzeniu zwiastuna oraz bohaterów w odpowiednich zakładkach tutaj
< -----------
+ Pamiętajcie o drugim moim blogu: <klik>

~ Drew.

Liczę na szczere opinie! Pomóżcie proszę rozsławić bloga! :)